Z giełdy

Do najczęściej oferowanych tu dostawczaków należą ostatnio Mercedesy Sprintery. Minionej niedzieli przeważał wśród nich rocznik 2001. Za lekko rozbity (do wymiany pokrywa silnika, reflektory) furgon z silnikiem 2.2 CDI żądano 27,9 tys. zł. Nieuszkodzony kombiak z tym samym motorem kosztował 34,5 tys., zaś kolejny furgon - 36,5 tys. zł. Najdroższe tego rocznika było przedłużone kombi z niemieckimi tablicami rejestracyjnymi, mające pod maską również diesla 2.2. Właściciel żądał za auto 44,9 tys.

Zauważyliśmy, że gdy egzemplarzy danego modelu nie ma na placu dużo, ceny transakcyjne od wywoławczych różnią się nieznacznie lub wcale. Jeśli jednak w jakiejś grupie samochodów jest spora podaż, dochodzi do licytacji, tyle że ceny idą w dół. - Trzeba być elastycznym - usłyszeliśmy w ostatnią niedzielę od sprzedających na na podpoznańskiej giełdzie.

Hyundai Getz Van pojawił się w sprzedaży w lutym tego roku, ale przymiarki do wypuszczenia auta z kratką trwały ponad rok. Wnioskuję to z tego, że egzemplarz, który dostałem do testu, pochodził z rocznika 2005. W mojej ocenie atutami Hyundaia są: dynamiczny napęd, duża przestrzeń ładunkowa i wysoko unosząca się klapa. Minusy to natomiast głośna praca silnika przy dużych szybkościach i uboga deska rozdzielcza.

Mitsubishi L 300 był kiedyś najlepiej sprzedającym się w Europie azjatyckim dostawczakiem. Na początku lat 90. rejestrowano w Europie Zachodniej prawie 10 tys. egz. L 300 rocznie. W Polsce zdobywa popularność dopiero teraz. Największe zalety Mitsubishi to fakt, iż jest to ekonomiczny diesel o dużej ładowności i spora ogólna niezawodności. Minusy to natomiast ospałość diesla, mało precyzyjne skrzynie i drogie części zamienne.

Na tutejszym placu ostatnio rośnie podaż używanych części zamiennych do dostawczaków. Ceny zróżnicowane. Np. ostatniej niedzieli skrzynię biegów do Forda Transita 2.5 TD "upolowaliśmy" za 500 zł, za przekładnię do Mercedesa Sprintera CDI żądano natomiast od 1,2 tys. zł do 1,7 tys. zł. Sporo jest też elementów blacharskich. Bez trudu znaleźć można było pokrywy silnika, klapy bagażnika, błotniki i drzwi do aut popularnych marek.

W ostatnią sobotę na giełdzie był przeciętny ruch. Więcej niż przed dwoma tygodniami było tylko szukających najtańszych aut, a tych było sporo. Na przykład na naszych oczach sprzedano niemal zabytkowego, bo z 1983 roku, Volkswagena T3. Według sprzedającego pojazd ten przejechał dotychczas 140 tys. km. Nabywcę skusiła dziewięcioosobowa kabina i cena wywoławcza cztery tys. zł. Kupujący zbił z niej 50 zł.

Jak na sezon urlopowy, frekwencja na ostatniej giełdzie była całkiem przyzwoita - ok. 40 pojazdów wystawionych na sprzedaż. Reprezentowane były wszystkie ważniejsze marki i najróżniejsze zabudowy. Wiek oferowanych samochodów wahał się od lat dwóch do dwudziestu dwóch. Najstarsza była furgonetka, Volkswagen T2 z 1985 roku, do kupienia za 2,5 tys.

Mimo pełni sezonu urlopowego podaż aut na placu samochodów użytkowych podwarszawskiej giełdy nie maleje. Ostatniej niedzieli spory wybór marek i modeli mieli zwłaszcza amatorzy włoskich i francuskich dostawczaków. Egzemplarzy w dobrym stanie było jednak jak na lekarstwo. Dziewięcio-, dziesięcioletnie furgony zwykle miały "spocone" silniki, sfatygowane wnętrza i podejrzanie niskie przebiegi.

Mniejsza niż zazwyczaj była na ostatniej giełdzie oferta aut dostawczych z włoskim rodowodem. Stanowiły ją głównie Fiaty Ducato w szerokiej ofercie rocznikowej (1990-2004) i w cenach od 6 do 52 tys. zł. Kilka egzemplarzy było w dobrym stanie technicznym. Interesująco wyglądały też dwa mniejsze użytkowe Fiaty - Scudo.

W ostatnią niedzielę największy wybór mieli tu amatorzy Volkswagena Transportera czwartej generacji (T4). Wśród czterdziestu aut wystawionych na sprzedaż było dziesięć Volkswagenów T4. Większość oferowanych egzemplarzy było w dobrym stanie technicznym, choć najstarsze samochody z początku lat 90. miały na karoserii widoczne ogniska korozji. Deklarowane przebiegi tradycyjnie były co najmniej i oscylowały wokół 200 tys. km, bez względu na wiek pojazdu

W ostatnią niedzielę szczególnie chętnie oglądane były francuskie dostawczaki. Klienci dokładnie "lustrowali" m.in. duże furgony Peugeota i Renault oraz mniejszego Citroena Jumpy. Francuskie samochody użytkowe przyciągały uwagę dobrym stanem blacharki i cenami, które były co najmniej o kilka tysięcy złotych niższe niż porównywalnych niemieckich aut.

Sezon ogórkowy w pełni. W ostatnią sobotę oferowano tylko około 100 pojazdów użytkowych. Importerzy przygotowują się już jednak do końca wakacji, przywożąc dużo nowsze i droższe pojazdy. Gdy skończą się wakacje, sprzedaż się ożywi i będzie szansa, że szybko znajdą one nabywców. Wśród kilkuletnich aut popularne są samochody Renault cieszące się na ryku wtórnym coraz większą renomą.