Rynek używanych maszyn przeznaczonych do uprawy w ostatnich latach rośnie, choć zdaniem handlowców najlepsze dopiero przed nimi. Oferta jest spora, dominują maszyny importowane. Polacy najchętniej wybierają proste konstrukcje. Niekoniecznie muszą być to maszyny rolnicze znanych firm. Kupujemy takie marki jak Rabe Werk, czy Quivogne, chociaż do najbardziej znanych maszyn uprawowych należą agregaty uprawowe takich firm jak Sulky czy Vaderstad, kultywatory Kongskilde czy też brony Krone, Souchu lub marki Simba.
Niegdyś w Polsce stosowano niemal wyłącznie proste maszyny uprawowe. Były tanie w zakupie, jednak w ostatecznym rozrachunku oszczędności okazywały się pozorne. Zastosowanie maszyn uniwersalnych, przygotowujących ziemię i siejących powoduje oszczędność czasu, a tym samym pieniędzy. - Agregaty uprawowo-siewne ograniczają do niezbędnego minimum ilość pracy ludzkiej, a wiadomo, jaki jest dziś kłopot z pozyskaniem odpowiednich pracowników do pracy na roli - usłyszeliśmy od sprzedawców.
Co kupują?
Prostota konstrukcji to jeden z argumentów akcentowanych przez kupujących maszyny. Handlowcy z brodnickiego POM-u potwierdzają, że w polskich warunkach sprawdzają się szczególnie maszyny mechaniczne w wersji zawieszanej, na ogumionych kołach podporowych lub w wersji nabudowanej. Zainteresowanie budzą zarówno maszyny sztywne, jak i składane. Dla większości nabywców najważniejsze są parametry techniczne, np. szerokość pracy (zazwyczaj chodzi o maszyny o szerokości pracy 3-4 m). W przeciwieństwie do sytuacji, z jaką mamy do czynienia na rynku ciągników czy kombajnów, w wypadku maszyn uprawowych mniej ważna jest marka produktu. - Liczą się nie tylko produkty uznanych marek, ale także tych, które w Polsce nie mają specjalnie długich tradycji, np. Rabe Werk czy Quivogne - usłyszeliśmy we francuskiej firmie Angouleme Materiel Agricole, zajmującej się dystrybucją maszyn używanych. Ważne jest, aby maszyny dopasować do możliwości ciągników, które są w posiadaniu danego rolnika. Jak zgodnie podkreślają sprzedawcy, rolnicy pytają głównie o maszyny, których zapotrzebowanie na moc nie przekracza 110-130 KM.
Nie tylko z Niemiec
"Używki" trafiają na polski rynek głównie z Niemiec. Ale nie tylko. Francuscy sprzedawcy szacują, że ponad jedną czwartą sprzedawanych przez nich maszyn uprawowych kupują właśnie Polacy. Podobne zjawisko potwierdzają np. w austriackiej firmie Hochrather Landtechnik, zwiększa się także penetracja przez polskich pośredników rynków używanych maszyn uprawowych w krajach skandynawskich, we Włoszech czy w Anglii. Polscy klienci w zagranicznych punktach handlujących sprzętem rolniczym stanowią po miejscowych drugą zazwyczaj, najwyżej trzecią (obok Greków i Portugalczyków), grupę odbiorców.
Cena i co dalej?
- O zakupie decyduje w pewnym stopniu cena, choć w odniesieniu do maszyn uprawowych nie jest ona aż tak istotna jak w wypadku ciągników. Nikt nie pyta o rocznik, liczy się stan techniczny - usłyszeliśmy w brytyjskiej firmie Lewis Ltd, handlującej używanymi maszynami. Potwierdzają to specjaliści z firmy Rolcel, w woj. kujawsko-pomorskim mającej w swej ofercie kilkanaście bron i agregatów. Ceny maszyn są zróżnicowane, ale nie wynika to z rocznika, lecz ze stopnia zużycia. Sprzedawcy potwierdzają jednak ogólną tendencję: o ile jeszcze pięć, sześć lat temu największe zainteresowanie wzbudzały np. stare, wysłużone agregaty uprawowe, wyceniane co najwyżej na jedną czwartą nominalnej wartości maszyn nowych, o tyle teraz jest to często 40-50 proc.
Kultywator |
Kongskilde |
Vibro Flex |
ok. 6 tys. zł |
Brona talerzowa |
Souchu |
40 |
ok. 10 tys. zł |
Brona rotacyjna |
Krone |
AM 403 |
ok. 13 tys. zł |
Agregat uprawowy |
Sulky |
Solo |
ok. 20 tys. zł |
Brona talerzowa |
Simba |
23C |
ok. 30 tys. zł |
Agregat uprawowy |
Väderstad |
Rapid Super |
ok. 76 tys. zł |
Źródło: sprzedawcy |