Kierowcy ciężarówek czasem lekkomyślnie traktują swój warsztat pracy. A mogą ponieść konsekwencje finansowe swojego zachowania. Pewien brytyjski kierowca uszkodził naczepę, za co pracodawca musiał zapłacić ok. 600 euro. Potem próbował przewieźć w naczepie nielegalnych imigrantów do Anglii. Władze brytyjskie nałożyły na niego i firmę po 300 funtów kary. Pracownik nie zapłacił mandatu. Sąd Najwyższy uznał jednak, że to jedynie on powinien ponieść konsekwencje swojego nieodpowiedzialnego zachowania.
Kierowcy ciężarówek czasem lekkomyślnie traktują swój warsztat pracy. A mogą ponieść konsekwencje finansowe swojego zachowania.
Pewien kierowca uszkodził naczepę, za co pracodawca musiał zapłacić ok. 600 euro. Potem próbował przewieźć w naczepie nielegalnych imigrantów do Anglii. Władze brytyjskie nałożyły na niego i firmę po 300 funtów kary. Pracownik nie zapłacił mandatu. Następnym razem, gdy tą ciężarówką wjeżdżał na Wyspy inny kierowca, została ona zatrzymana, do czasu uregulowania mandatu. Koszty rosły. Innym razem, po zakończeniu trasy kierowca zabrał ze sobą kluczyki, co unieruchomiło firmowy pojazd na kilka dni.
Firma przewozowa wystąpiła do sądu o zwrot pieniędzy od pracownika. Wygrała sprawę w dwóch instancjach. Po skardze kasacyjnej kierowcy do Sądu Najwyższego ten przyznał rację firmie. Zgodnie z kodeksem pracy odpowiedzialność pracownika za szkodę wyrządzoną pracodawcy nieumyślnie jest ograniczona do trzykrotności jego wynagrodzenia.