Jeszcze kilka lat temu w naszym rolnictwie stosowano niemal wyłącznie ładowacze do ciągników, a maszyny samojezdne stanowiły rzadkość. Teraz ładowacze samojezdne to już 30-40 proc. ogólnej sprzedaży. Polscy klienci najczęściej pytają o takie marki jak: Thaler, Schaffer, JCB, a z większych Manitou. Ładowarki to jednak maszyny rolnicze, które powoli tracą na wartości. Stąd też ich wysokie ceny.
Darmo szukać statystyk dotyczących liczby sprzedawanych w Polsce ładowaczy. Z sondy, którą przeprowadziliśmy wśród producentów i dystrybutorów, wynika jednak, że w ostatnich trzech latach popyt na maszyny nowe wzrastał średnio o 10-15 proc. rocznie, podczas gdy na używki nawet o jedną trzecią.
Poszukiwanie markowych
Na zachodnim rynku wtórnym oferta ładowaczy jest szeroka. W porównaniu do innych maszyn rolniczych tracą na wartości wolno. Za cztero-, pięciolatka sprzedający życzą sobie nawet 70 proc. wartości maszyny nowej. Ale są to pojazdy drogie, a owe 30 proc. różnicy to sporo, czasem nawet 7-8 tys. euro. Polscy rolnicy interesują się zwłaszcza niewielkimi przegubowcami (o konstrukcji łamanej). - Ich walorem jest uniwersalność, można je też stosować np. do robót budowlanych. Ludzie pytają o maszyny renomowanych producentów: Thaler, Schaffer, JCB, a z większych Manitou... - wyjaśnia Paweł Kofarski, Wielkopolanin od lat importujący używane maszyny do Polski. - Z Niemiec czy Francji przywożę też osprzęt do ładowaczy, widły, łyżki, chwytaki.
W zgodnej opinii importerów wahania cen są niemal wiernym odzwierciedleniem zmian kursu euro, obecnie ceny są przeciętnie o 10 proc. niższe niż jeszcze wiosną br.
W roli głównej pośrednicy
Rzadko do zagranicznego komisu z używanymi maszynami docierają sami rolnicy. Zazwyczaj są to pośrednicy, którzy otrzymują konkretne zlecenia. Ciekawych egzemplarzy (najlepiej sprzedają się ładowacze o udźwigu nieco ponad tonę, podnoszące na wysokość 3-4 m) szukają nie tylko w Niemczech czy we Francji, lecz także za Bałtykiem. Jak dowiedzieliśmy się w firmie Arrods w szwedzkim Horby, pośrednicy z Polski mają zazwyczaj przygotowaną długą listę życzeń, szukają konkretnych maszyn. - Pośrednicy stanowią ponad dwie trzecie wszystkich klientów z Polski - powiedziano nam w Horby, zaznaczając, że jak na razie pytań o ładowacze jest ciągle mniej niż np. o ciągniki czy agregaty uprawowe. - Klienci z Polski pytają o ładowacze do ciągników, coraz częściej też o większe, teleskopowe maszyny. Transakcji nie jest jednak na razie zbyt wiele - usłyszeliśmy w firmie Maisa z miejscowości St. Lambert we Francji. W zgodnej opinii sprzedawców coraz większym zainteresowaniem cieszą się młodsze maszyny, a te pochodzące z lat 70. czy 80. wyraźnie wychodzą z mody. Wśród zainteresowanych maszynami kompaktowymi często padają pytania o prześwit, decydujący o możliwości wykorzystania pojazdu na pofałdowanym terenie.
Faucheux |
F3 / do ciągnika |
1990 |
ok. 11 tys. zł |
JCB |
527 / teleskopowy |
1996 |
ok. 60 tys. zł |
Same |
16 / do ciągnika |
1999 |
ok. 4 tys. zł |
Mailleux |
MX 100 / do ciągnika |
2003 |
ok. 16 tys. zł |
New Holland |
LS 150 / kompaktowy |
2004 |
ok. 60 tys. zł |
Manitou |
628 Turbo / teleskopowy |
2004 |
ok. 120 tys. zł |
Merlo |
P 40.7 / teleskopowy |
2005 |
ok. 170 tys. zł |
Thaler |
222 / kompaktowy |
2006 |
ok. 70 tys. zł |
źródło: sprzedawcy |