Przewozy. Internetowe giełdy transportowe
Na transporcie można zarabiać bez wielkich nakładów i nie ruszając się z biura albo nawet z domu. Z tego założenia wychodzi coraz więcej osób. Zakładają i prowadzą internetowe giełdy wolnych ładunków i pojazdów. Na polskim rynku dominują dwie giełdy: TimoCom (www.timocom.pl) - polska wersja największej w Europie niemieckiej giełdy transportowej oraz polska Trans (www.logintrans.pl). Każda z nich ma codziennie po kilkadziesiąt tysięcy ofert, rozbudowane systemy filtrów i komunikatorów.
Pięć lat temu było ich kilka, potem kilkanaście. Dziś, wertując polskojęzyczny internet, natrafimy z łatwością na trzydzieści giełd transportowych. - Transport rozwija się, więc giełdy też - mówi Paweł Struzik z Bochni w Małopolsce, jeden ze świeżych przedsiębiorców internetowych. Każdego dnia w sieci wisi już blisko 100 tysięcy ofert zlecenia przewozów lub wolnych samochodów, dla których poszukiwany jest ładunek. Prawdopodobnie już większość transakcji na rynku usług transportowych dochodzi do skutku dzięki kontaktom nawiązywanym za pośrednictwem giełd internetowych.
Małe i duże
Na polskim rynku dominują dwie giełdy: TimoCom (www.timocom.pl) - polska wersja największej w Europie niemieckiej giełdy transportowej oraz polska Trans (www.logintrans.pl). Każda z nich ma codziennie po kilkadziesiąt tysięcy ofert, rozbudowane systemy filtrów i komunikatorów. Przewoźnik lub zleceniodawca nie musi nawet sam śledzić giełdy, bo ona sama powiadomi go o interesującym ogłoszeniu automatycznie, e-mailem albo sms-em. Ale za uczestnictwo w tych giełdach trzeba uiszczać opłaty. Niebagatelne. W TimoCom to 119,9 euro miesięcznie, czyli w przeliczeniu po kursie z 2.01 (3,60 zł za euro) - 5.180 zł rocznie. W Transie jeszcze niedawno było to 1.244 zł na rok, ale teraz po opustach jest 714 zł.
Dlatego wciąż funkcjonują w sieci giełdy mniejsze, bezpłatne albo znacznie tańsze od liderów. Mało tego: ich liczba ostatnio wzrasta. Założyć portal można bowiem niewielkim kosztem, nie ruszając się z domu. Problem w tym, że takie giełdy, choć tanie, mają mniej ofert. Np. uruchomiona na początku 2007 roku giełda Amicus-Transport (www.amicus-transport.pl) miała 2 stycznia 2008 roku tylko 171 ofert "wolnych pojazdów" i 181 ofert zleceń na przewozy.
Paweł Struzik, młody przedsiębiorca, który razem z ojcem prowadzi także firmę transportową: - To sama giełda, bezpłatna, bez dodatkowych "poradników". Bezpłatna, bo myślimy o małych firmach, z jednym albo kilkoma samochodami. Gdybyśmy mieli wprowadzać opłaty, to nie większe niż 20-30 zł miesięcznie.
Kto czego szuka?
Daje się wyodrębnić kilka rodzajów ogłoszeń. Niektóre to oferty długoterminowej współpracy. Np. firma produkcyjna lub spedycja, która ma zlecenie od takiej firmy na wysyłki towarów do Francji, ogłasza, że szuka przewoźnika gotowego podjąć się takich regularnych przewozów i następnie dobiera sobie takiego, który odpowiada jej cenowo i jakościowo. Inny przykład: przewoźnik regularnie wysyłający pojazdy z polskim towarem do Szwecji szuka firmy, która byłaby zainteresowana zlecaniem mu przewozów w odwrotnym kierunku.
Inny typ to ogłoszenia jednorazowe. W przypadku przewoźników zgłaszających wolne pojazdy chodzi tu też o ładunki powrotne. W przypadku zleceniodawców - o sporadyczne, okazjonalne przewozy. Takim ogłoszeniodawcą jest m.in. Andrzej Gierałtowski z dolnośląskiej firmy Hydrotechnica. Co jakiś czas ogłasza się w związku z tym na kilku bezpłatnych, małych giełdach, bo na sporadyczne zlecenia nie opłaca się wykupywać abonamentu na dużych portalach. - Te giełdy to dobry pomysł, ale powiem szczerze, że gdy musimy cos przewieźć, równocześnie wysyłam e-maile i faksy do przewoźników, z którymi już współpracowaliśmy - mówi.
- Zwykle zanim zgłosi się ktoś, kto nas znajdzie na giełdzie, my już mamy wykonawcę.
Jedno takie "przeterminowane" ogłoszenie firmy Hydrotechnica znaleźliśmy na giełdzie Spedytor24 wśród 35 innych anonsów o wolnych ładunkach. Wisi tam... od listopada 2006 r. i jest już dawno nieaktulane.
Inwestycja pani Bożeny
Słabo tętni życie na kilku innych małych giełdach. Np. na Cargo & Truck (www.cargotruck.pl) znaleźliśmy tylko jedną ofertę wolnego ładunku. - Zawsze w okresie świąteczno-noworocznym spada aktywność ogłoszeniodawców - tłumaczy Robert Bajkowski, zarządzający portalem w imieniu właściciela, którym jest firma spedycyjna Hatrexim spod Łodzi.
Dodaje, że giełda to tylko dodatek do głównej działalności firmy, utrzymywany, bo nie generuje kosztów. - Jest, bo jest. Nie mamy planów rozwojowych - mówi administrator.
Inaczej do sprawy podchodzą inni przedsiębiorcy. Bożena Wyciślok ze Śląska kupiła w ubiegłym roku portal giełdowy Espedytor, istniejący od 2003 roku. Jak mówi, zainwestowała równowartość niezłego auta osobowego: - Jest miejsce na rynku - wyjaśnia. - Trans i TimoCom to giełdy dla dużych przedsiębiorstw, które stać na opłaty abonamentowe. U nas te opłaty są znacznie niższe: od 30 zł za miesiąc za podstawowe konto do 650 rocznie za konto prestiżowe, z którego ogłoszenia wyświetlane są w pierwszej kolejności.
Sytuacja na giełdzie Espedytor 2.01.2008: wolne pojazdy - 2.198 ofert, wolne ładunki - 1.113 ofert.
Ambitni pretendenci
Dla giełdowego biznesu w Polsce istotne może okazać się pojawienie nowego pretendenta do czołówki potentatów: giełdy Prago (www.prago.eu) z siedzibą w Gdyni. Działa od listopada 2007 roku. Zamierza walczyć zarówno o małe firmy, jak i o duże. Do małych kierowany jest pakiet "Just" za 1,2 euro dziennie (w przeliczeniu 1.577 zł rocznie), a do większych - pakiet Max za 2,7 euro dziennie (w przeliczeniu 3.548 zł rocznie). Ważny oręż pretendenta to nowinki techniczne, m.in. usługa "dokumenty on line". - Zwykle przy pierwszym kontakcie dwóch kontrahentów muszą oni wymieniać się kopiami dokumentów swoich firm - wyjaśnia Elżbieta Nowakowska z Prago. - My im to ułatwiamy. Tworzymy bazę zeskanowanych dokumentów i nasz użytkownik już nie będzie musiał ich nigdzie przesyłać. Wystarczy, że poda kontrahentowi specjalny kod dostępu. Wówczas będzie on mógł wejść na naszą stronę i obejrzeć te dokumenty.
Prago nie ujawnia jednak, ilu użytkowników udało mu się zdobyć w ciągu pierwszych tygodni działalności. Giełda Transport-Europa (www.transport-europa.pl), która próbę zawojowania polskiego rynku podjęła rok wcześniej (listopad 2006 roku), raczej nie odniosła sukcesu. 2 stycznia oferowała zaledwie 5 ofert na wolne ładunki, m.in. na przewóz 4 samochodów z południa Włoch do Warszawy za 7 tys. zlotych, a na wolny transport - tylko dwie oferty. To... kilka tysięcy razy mniej niż najwięksi konkurenci.
Walka na "gadżety"
Ambitniejsi właściciele internetowych giełd transportowych wzbogacają swoje portale o bazy informacji na temat dłużników, porady prawne, użyteczne informacje o cenach paliw w Europie, o notowania kursów walut itp. Cenna rzecz to fora, na których użytkownicy wymieniają się informacjami o swoich kontrahentach. Z uwagi jednak na liczne przypadki pomówień, większość giełd, nawet tych bezpłatnych, uzależnia coraz częściej dopuszczenie użytkownika do forum od uprzedniej rejestracji.
Ciekawostką są kalkulatory tras. Ale podają różne wyniki. Np. na stronie giełdy Nettrans odległość z Ustki do Łomży wyliczono na 436 km oraz 6 godzin i 48 min jazdy, a na polskojęzycznej stronie tureckiej giełdy SpeNak - na 481 km i 9 godzin jazdy.
Duże giełdy kuszą własnymi komunikatorami typu "gadu-gadu". Im więcej funkcji, tym lepiej. Np. Prago rekomenduje swój komunikator jako "inteligentny" i wielofunkcyjny jak szwajcarski scyzoryk. Dowiedzieliśmy się, że to dlatego, iż umożliwia przeglądanie historii kontaktów, wyszukiwanie kontrahentów wg kluczowych słów oraz bezpośredni kontakt z ogłoszeniodawcą z każdej strony portalu.