Zapomnijcie o szybkiej budowie autostrad i stadionów. To będzie się ślimaczyć, jak ślimaczą się procedury wydawania zezwoleń na przewozy ponadgabarytowe w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad - uważa przewoźnik ładunków ponadnormatywnych z województwa lubelskiego.
- Załóżmy, że na budowie ważnego obiektu psuje się duża koparka - uzasadnia swój punkt widzenia nasz rozmówca. - Trzeba czym prędzej przewieźć ją do naprawy paręset kilometrów dalej, przez kilka województw. Wie pan, jak skomplikowana jest to operacja? Musi pan wystosować wniosek o wydanie specjalnego zezwolenia na przejazd ładunku ponadnormatywnego. Wojewódzki oddział GDDKiA, właściwy dla miejsca rozpoczęcia transportu, aby wydać taki dokument, musi dokonać tzw. uzgodnień z oddziałami tej samej instytucji, przez obszar których będzie przejeżdżać transport. Potrwa to co najmniej dwa tygodnie! Potem tę samą procedurę trzeba przejść, aby móc dostarczyć maszynę z powrotem z miejsca naprawy na plac budowy. Kogo stać na to, żeby taka maszyna stała bezczynnie przez miesiąc, i to tylko dlatego, że tyle trwają w gruncie rzeczy proste procedury biurokratyczne? Przez to, że czeka się tak długo, ludzie jeżdżą na czarno!
Na czasochłonność procedur skarżą się też inni przewoźnicy ładunków ponadnormatywnych. - Problem będzie się nawarstwiał, bo liczba tego typu przewozów w związku z inwestycjami na pewno będzie wzrastała - mówi ponadgabarytowiec spod Warszawy. - Na Zachodzie, a nawet w Czechach, procedury administracyjne nie są aż tak rozbudowane i trwa to dużo szybciej. W Holandii takie zezwolenia generuje system informatyczny, któremu podaje się tylko parametry transportu. Zezwolenie jest gotowe jeszcze tego samego dnia albo następnego rano!
Inny przewoźnik: - Wszystko zależy, jak się poukłada sprawy w GDDKiA. Można np. załatwić stałe zezwolenia, ale to dotyczy tylko regularnie przewożonych ładunków, o stale tych samych gabarytach.
Dodaje jednak, że jego firmie spraw w GDDKiA nie udało się poukładać. Dlatego odchodzi z tej branży.
Co na te zarzuty GDDKiA? Próbując zdobyć komentarz do wypowiedzi przewoźników, przekonujemy się, że pretensje za przewlekłość postępowania są uzasadnione. Rzecznik prasowy najpierw nie miał dla nas czasu, potem dwukrotnie przekładał termin odpowiedzi, a następnie po upływie kolejnego dnia scedował to zadanie na jednego ze swoich podwładnych. Ten zaś nie zdołał zająć stanowiska przed zamknięciem tego wydania AMT.